Via ferrata dei Campanili del Latemar

To jedna z tych tras, na które wróciłabym przy lepszej przygodzie, choć z drugiej strony chmury nadały naszej wycieczce klimatu, a mgła przysłoniła przepaście, jakie mieliśmy pod stopami na kolejnych odcinkach via ferraty.

Grupa Latemar

Grupa Latemar określana jest jako samotny dolomicki olbrzym i górski atol. Jest to jedna z najmniejszych grup w Dolomitach, ale oczywiście jedna z piękniejszych, zwłaszcza z powodu skalnego labiryntu, jaki prowadzi na części trasy. Masyw jest surowy, postrzępiony i pełen spektakularnych formacji skalnych – przez to tak ciekawy! A na do datek nie ma tu jeszcze takich tłumów, jak w innych popularnych rejonach Dolomitów.

Start i początek trasy w grupie Latemar

Punktem początkowym wycieczki jest miejscowość Predazzo (Val di Fiemme). Samochód można zostawić na parkingu przy kolejce Latemar 2200 lub w centrum miasteczka.
Do wyboru mamy dwa warianty podejścia pierwszego odcinka:

  • Najłatwiej i najszybciej jest wjechać kolejką Latemar 2200 i zacząć podejście z wyższej wysokości (oszczędność czasu i sił)
  • Można także ruszyć pieszo z Predazzo – podejście jest dłuższe i bardziej kondycyjne i raczej warto wybrać ten wariant, gdy chcecie dość tylko do schroniska. Jeśli jednak chcecie połączyć via ferratę i przejście przez cały masyw, oszczędzenie sił i wjazd kolejką naprawdę mogą się opłacić, zwłaszcza że trasa jest długa i wyczerpująca. Z górnej stacji wyciągu i tak czeka Was jeszcze sporo dreptania.

Trasa

Pokazana trasa obejmuje wejście piesze. Pokonanie pierwszego odcinka kolejką skróci czas przejścia o około 2 godziny, ale i tak trzeba będzie jeszcze wędrować 8-10 godzin w zależności od Waszej kondycji i warunków. Nas na zejściu dopadł lekki deszcz. W efekcie zejście za via ferratą było śliskie (szczególnie w kominie) i oczywiście długie oraz niekończące się. Brak rozległych widoków uratowały emocje na via ferracie oraz chmury odgrywające niesamowity spektakl.

Z wyciągu w stronę schroniska

Z górnej stacji kolejki lub z podejścia od Predazzo należy kierować się w stronę szlaków prowadzących na Latemar (szlak nr 516, 18 lub 22). Początkowo trasa jest łagodna, prowadzi przez trawiaste zbocza oraz rumowiska skalne, ale przed samym schroniskiem wejście robi się bardziej strome. Nadal jest to szlak turystyczny bez elementów wspinaczkowych. Doprowadza on do Rifugio Torre di Pisa, czyli schroniska „pod wieżą z kamienia”. Pojawia się ono nagle, „wyłaniając się” zza skalnego progu (nam wyłoniło się wtedy, gdy stanęliśmy oko w oko ze ścianą budynku). Tuż obok widać ciekawą, pochyloną wieżę skalną – słynną Torre di Pisa. Rifugio Torre di Pisa to najbardziej charakterystyczne schronisko w masywie Latemaru. Leży na wysokości 2671 m n.p.m. i swoją nazwę zawdzięcza właśnie owej pochylonej skale przypominającej Krzywą Wieżę w Pizie (Torre di Pisa). To schronisko to jedyny obiekt, gdzie można się zatrzymać na trasie, pomijając barak po przejściu via ferraty.

Na przejście z górnej stacji wyciągu do schroniska należy zarezerwować nieco ponad godzinę. Do pokonania jest około 450 metrów przewyższenia.

Ze schroniska do wejścia na via ferratę

Za schroniskiem należy kierować się na szlak biegnący w górę i w lewo, zgodnie z tablicami prowadzącymi na grań. Pierwszy odcinek jest dość stromy, ale technicznie łatwy. Prowadzi zakosami po piargach i skałach. Na nim zyskujemy sporo przewyższenia. Dość szybko jednak podejście łagodnieje i ścieżka prowadzi wśród wapiennych skał typowych dla Latemaru. Człowiek odnosi wrażenie, że idzie po gigantycznym, kamiennym labiryncie. Podczas naszego wejścia nisko wiszące chmury dodają miejscu klimatu. Gdzieś na stronie wyczytałam, że to rejon Latemaru, gdzie lubią pojawiać się mgły lub dość nisko zalegać chmury. Chyba właśnie na taki dzień trafiliśmy.

Tuż przed samym wejściem na ferratę, szlak prowadzi pod charakterystyczny skalny próg, podejście robi się też bardziej strome i niestety piarżyste.

Przejście via ferratą dei Campanili del Latemar

Na rozdrożu szlaków chwilę się wahaliśmy, czy iść dziś tę via ferratą, ale skoro nieśliśmy już sprzęt, to szkoda było rezygnować. Poza tym, jak nie dziś, to kiedy? Raczej tu nie wrócimy. Choć z drugiej strony, kto wie?

Samą ferratę określa się jako średnio trudną (B/C), choć ekspozycja miejscami robi wrażenie. Zabezpieczenia na niej są dobre, stalowe liny prowadzą konsekwentnie w najbardziej wymagających miejscach. Wąskie półki skalne, minimalnie przewieszone odcinki – trochę przyjemnej „zabawy”.

Cała via ferrata biegnie szlakiem nr 511, od schroniska Forcella dei Campanili przez charakterystyczne turnie (zwane „campanili”, czyli „dzwonnice lub wieże”), aż do Bivacco Rigatti, czyli takiego blaszaka, w którym można awaryjnie przenocować lub schronić przed wiatrem.

Po zakończeniu wycieczki i zejściu ze szczytu Schenon (2800 m), przez który trzeba było przejść po skończeniu via ferraty, stwierdzamy wszem i wobec, że owa ferrata była łatwa. Zdecydowanie trudniejszy był późniejszy szlak, a mżawka i śliski szlak sprawy nie ułatwiały.

Przez Schenon na przełęcz Costalunga

5,3 kilometra długości i 1050 metrów w dół oraz 200 metrów w górę – tyle nas dzieli od parkingu po przejściu via ferraty. Niby nic, ale to chyba najgorszy odcinek! 2,5 godziny według mapy. Ktoś, kto podał taki czas, wykazał się ogromnym optymizmem, bo nawet pry naszym szybkim chodzeniu, nie da się tego wykonać.

Po odpoczynku po zejściu z via feraty, wyłoniła się przed nami wielka góra, czyli Schenon, mierzący ponad 2800 metrów nad poziomem morza. 200 metrów przewyższenia do zrobienia. Najpierw jednak trzeba znaleźć dojście do szlaku, co nie jest takie oczywiste, bo ścieżek, piargiem wyłożonych jest kilka. Kierując się trochę na azymut, docieramy do ściany Schenona, przy której biegnie szlak. I tu zaczyna się podejście, eksponowane, nieubezpieczone, taka wspinaczkowa jedynka. Przydają się ręce, by chwycić skał. O ile jednak wejście było ok, o tyle zejście już wymagało skupienia i dużej ostrożności.

Sam szczyt Schenon piękny, widoki z niego też. Wejść na niego oczywiście było warto, to nie ulega wątpliwości. Szlak, którym schodzimy na parking jest piękny. Raz po raz odsłaniają nam się szczyty i choć droga się dłuży, to zachwyt nie ustępuje.

Wycieczkę kończymy na rozległej przełęczy Costalunga z pięknym widokiem na całą grupę Latemar. Stąd wydaje się taka malutka, ale z dołu postrzępione skały i wysokie ściany robią jeszcze większe wrażenie. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze 3 godziny temu było się tam wysoko. Na przełęczy znajdziecie kilka klimatycznych knajpek z pyszną pizzą. Jest też cała infrastruktura narciarska, sklep z pamiątkami, plac zabaw i wszystko, co się może przydać w takim miejscu.

Praktyczne info

  • Trasa jest długa i wymagająca. Warto skrócić sobie ją na początku, wjeżdżając z Predazzo wyciągiem.
  • Podczas proponowanej wycieczki jest tylko jedno schronisko, dlatego trzeba zadbać o własne jedzenie i wodę na dalszej części trasy.
  • Przejście via ferraty wymaga sprzętu, a kask przyda się także na innych odcinkach wycieczki. Na pewno nie jest to via ferrata dla początkujących.
  • Szlak prowadzący po zejściu z via ferraty na Schenon i potem zejście ze szczytu aż do Forcella Piccola del Latemar wydają się być trudniejsze niż sama ferrata. Brak tu zabezpieczeń, szlak jest eksponowany, prowadzi po skalnych półkach, w kominie i po piargach. Przydają się ręce i wiele ostrożności.
  • Trasa jest piękna, a poszarpane skały, o fantazyjnych kształtach robią wrażenie. Warto ją przejść bez dwóch zdań.