Tre Cime i Monte Paterno (Paternkofel)

Dojazd pod Auronzo Hut

Pod schronisko prowadzi 7-km płatna droga. W zależności od warunków śniegowych jest zwykle otwarta od końca maja do końca października. W 2024 roku za wjazd samochodem osobowy płaciło się 30 euro. Bilet parkingowy jest ważny przez 12 godzin od momentu jego wystawienia. Opłatę wnosi się w kasie przy szlabanie. Można także zrobić to w automacie. To droga dla osób i mocnych nerwach, ponieważ czeka Was 7 km serpentyn z przepaściami. Widoki wynagradzają trud podjazdu. Pamiętajcie, że w sezonie jest tutaj tłoczno, nawet bardzo i często o godz. 8.00 nie ma już gdzie zaparkować.

Na górę w sezonie kursuje także autobus, więc to także dobra opcja, jeśli ktoś nie ma auta lub nie lubi jechać tak krętą drogą.

Trasa

15 km długości, 600 w górę, 1500 w dół, 6 schronisk na trasie. Trasa wiedzie głównie szlakami, ale na Monte Paterno prowadzi via ferrata (poziom trudności B, czasem C), więc jest niezbędny sprzęt. Po zejściu ze szczytu warto też mieć sprzęt. Nie ma tu już ferraty, ale jest dość długi ubezpieczony odcinek. Warto wpiąć się w liny, zwłaszcza, że ekspozycja jest duża, a niektóre przejścia niezbyt bezpieczne bez asekuracji. Cała trasa jest niezwykle widokowa, a jedynym ciężkim momentem może być długie, monotonne zejście.

W stronę via ferratty na Monte Paterno

Z parkingu kierujemy się w stronę znajdującego się tuż obok schroniska Auronzo. Tu od razu robimy sobie małą przerwę na kawę. Schronisko przyjemne, z pięknymi widokami. Z niego szlakiem numer 101 ruszamy szeroką kamienną drogą w stronę przełęczy Lavaredo. Po drodze mijamy małą kapliczkę (Cappella degli Alpini), która wygląda niezwykle urokliwie na tle gór, a chwilę później małe Rifugio Lavaredo, schronisko położone na wysokości 2344 m n.p.m. Na jego wysokości skręcamy w lewo, aby dotrzeć na przełęcz Lavaredo (2454 m). Tu czeka nas dłuższa przerwa, bo widoki na Tre Cime są wyjątkowe. Zresztą, gdzie nie spojrzeć jest pięknie.

Ferrata DeLuca – Innerkofler

Z przełęczy idziemy w prawo, Piarżyste podejście doprowadza nas pod skały Croda Passaporto. Tu się ubieramy w uprząż, bo za chwilę zacznie się Sentiero Passaporto – ubezpieczona ścieżka. Wchodzimy do tunelu z I wojny światowej. Dopiero później zaczyna się właściwa via ferrata. Jej nazwa pochodzi od nazwisk dwóch żołnierzy poległych podczas walk o Monte Paterno – Włocha Pietro De Luca oraz Austriaka Josepha Innerkoflera. Ten drugi był słynnym przewodnikiem alpejskim.

Trasa z przełęczy na Monte Paterno składa się tak jakby z dwóch części. Pierwsza z nich prowadzi tunelami z dość sporą ilością okien. To właśnie z nich można zrobić słynne zdjęcia Tre Cime w skalnych ramach. To bardzo przyjemna trasa. W kilku miejscach można przypiąć się do lin, bo nie ma tu jakichś znaczących trudności technicznych. Ten odcinek kończy się na przełączce del Camoscio, gdzie zaczyna się właściwa via ferrata na Monte Paterno (2744 m n.p.m.)

Tuż za przełączką ferrata się rozdziela. Prawa strona jest do wejścia, lewa do zejścia. Za chwilę oba warianty łączą się, by doprowadzić prawie na samym szczyt. Przed nim jest jeszcze kawałek piarżystego podejścia między kopczykami, które nie do końca dobrze wyznaczają drogę (są poustawiane w różnych miejscach i można się pogubić).

Monte Paterno (Paternkofel)

Monte Paterno moerzy 2744 m n.p.m. Widoki z niego są naprawdę zachwycające. Tre Cime de Lavaredo z tej perspektywy wygląda pięknie. Ale panorama obejmuje całe Dolomity. Na szczycie, jak na większości włoskich szczytów znajduje się krzyż. Spędzamy tu chwilę czasu, a potem wracamy na przełęcz Camoscio, gdzie podejmujemy decyzję, że nie wracamy do miejsca starty, ale idziemy dalej.

W stronę schroniska Pian di Cenghia

Decydujemy się na Sentiero delle Forcelle. Nie jest to typowa via ferrata, ale ubezpieczona ścieżka wysokogórska poprowadzona wschodnią granią Monte Paterno. Warto więc się tu przypiąć i nie zdejmować od razu uprzęży na przełączce. Nawet na tej trasie wstrzymajcie się nieco z decyzją. Nawet jeśli wyda Wam się, że to już czas, by lonżę i uprząż schować do plecaka. Zaskoczeniem jest niewidoczny z góry dość spory pionowy uskok (tu chyba sprzęt przydał się najbardziej). Trasa Sentiero delle Forcelle poprowadzona jest trawersem, poniżej ostrza grani. Raz po raz przechodzimy przez liczne przełączki i mamy okazję oglądać panoramę po północnej i południowej stronie grani. Góra-dół i tak bez końca. Może się to wydać nudne, ale trasa jest naprawdę piękna, a każda kolejna przełączka dostarcza wielu emocji. Podążając wytyczoną tu percią, natraficie na pozostałości działań wojennych prowadzonych tutaj w czasie I wojny światowej (takie ślady w Dolomitach są naprawdę liczne).

Po wspomnianym uskoku możecie zdjąć uprząż i już spokojną droga udać się do pięknego schroniska Pian di Cenghia położonego na wysokości 2528 m n.p.m. Tu czas na przerwę. Kawa i pasta smakują wybornie. W takim miejscu nie zatrzymać się to grzech. Zresztą schroniska w Dolomitach mają to coś, bo przyciąga. Są jak magnes i nie pozwalają iść dalej. Jak tu się nie zatrzymać, gdy z tarasu czy zza okna są tak magiczne panoramy?

Zsigmondy-Comici i Fondo Valle

To kolejne dwa schroniska na naszej trasie. Do pierwszego z nich mamy całkiem blisko, aczkowiek stromo (w dół), do drugiego droga jest już o wiele dłuższa i wykańczająca kolana. Szlak zejściowy jest oczywiście piękny, ale zejście bardzo strome.

Wracając do schronisk. Pierwsze z nich, Zsigmondy-Comici, położona na 2224 m n.p.m. wciśnięte pomiędzy szczyty. Niewielkie, aczkolwiek urokliwe. Położone z dala od popularnych szlaków. Tu doświadczycie ciszy, bo do miejsca docierają prawdziwi turyści. Taki kontrast z tym, co spotkacie pod Tre Cime.

Drugie schronisko, Fondo Valle, leży już 700 metrów niżej, gdzieś na wysokości 1500 metrów. Można do niego dojechać autem, więc tu już nie zaznacie spokoju. Huśtawki, place zabaw, inne atrakcje. Miejsce idealne dla rodzin. Ale dla zmęczonego całodzienną wędrówką turysty także! Zjecie, napijecie się, a i jeśli jeszcze macie siły, poskaczecie na trampolinie.

Sexten – meta

Z Fondo Valle dzielą Was ostatnie 2 km drogi do mety. Szeroka szutrowa droga mija bezproblemowo. Nam jakoś bardzo nostalgicznie, bo to ostatni dzień tegorocznego pobytu w Dolomitach.

Info praktyczne

  • Trasa może nie jest długa, bo ma tylko 15 km i 600 metrów przewyższenia. Jednak składa się na nią via ferrata i ubezpieczona trasa oraz wiele stromego zejścia. To sprawia, że na jej przejście należy przeznaczyć cały dzień.
  • Trasa jest liniowa, nie zatacza pętli, czyli wyjdziecie w zupełnie innym miejscu niż startujecie.
  • Sprzęt na ferratę jest niezbędny.
  • Na trasie jest sporo schronisk, gdzie można zjeść i się napić. Można w nich płacić kartą.
  • Przy dobrej pogodzie widoki macie gwarantowane na całej długości.